Jestem chyba klasycznym przykładem mieszkańca miasta-kurortu. Organicznie nie cierpię turystów. Ok. Wiem, że są potrzebni, bo napędzają lokalną gospodarkę. Wiem. Co nie zmienia faktu, że ich nienawidzę ;-P. Sytuację pogarsza jeszcze fakt, że pracuję w samym Centrum, tuż przy Długiej - najpopularniejszej ulicy Gdańska.
Żeby Wam zobrazować: spieszę się gdzieś jak głupia, a oni (turyści) lezą mi pod nogi, oglądają się naokoło, machają przewodnikami, podziwiają zabytki i ogólnie są na luzie. Przeszkadzają mi. A najgorszą traumą są wizyty w sklepie spożywczym po drugie śniadanie. Muszę wtedy przejść obok kilku knajp z wystawionymi stolikami i patrzeć na te szczęśliwe, wyluzowane twarze, popijające browary o 12 w południe. Jak żyć się pytam? No jak? Dlatego też, gdy przychodzi pora Jarmarku Dominikańskiego, czyli corocznego zlotu tandeciarzy, hołoty i ohydztwa, mam ochotę kupić na czarnym rynku broń i ... (osobom pozbawionym dystansu i poczucia humoru z góry tłumaczę, że ten tekst ma charakter humorystyczny, a to o broni to jest taki żart, i tak naprawdę nie mam ochoty nikogo zabijać. kocham ludzi).
|
Prawdziwy klimat Jarmarku. Nie do podrobienia! |
W tym roku postanowiłam jednak się przełamać i przejść się trochę po zastawionych straganami ulicach Gdańska. I oto muszę przyznać, że poza olbrzymią ilością strasznych straganów, ze straszną tandetą, nachalnych sprzedawców mini-butelek-wyciskarek-czy-co-to-tam-jest i tłumów turystów warto było na Jarmark zajść.
1) Oscypki z grilla. Kojarzą mi się z wakacjami w Tatrach wiele lat temu. Smak dawno minionych czasów na wyciągnięcie ręki, bo stragany z oscypkami są na Jarmarku na każdym kroku.
2) Biżuteria. Nie na każdym stoisku znajdziemy ciekawą biżuterię, ale można naprawdę odnaleźć perełki. Mi udało się kupić kolczyki tukany i koguty. Kolorowe, barwne, folklorystyczne. Malutki straganik na którym pełno przepięknych drobiazgów inspirowanych przede wszystkim polską tradycją od razu przyciągnął moją uwagę. Były też wizytówki na stronę internetową autora, ale łoś ze mnie, bo zapomniałam zabrać. Na szczęście nie mam tam daleko i zajdę jeszcze po pracy. Widziałam też dużo innych cudeniek, ale byłam z Pawłem, a on jest skąpy, więc wiecie ;-P.
|
Nowy nabytek! Jeszcze tam na pewno wrócę i podpatrzę dane autorki. |
3) Kramy antykwariuszy i kolekcjonerów. Moja ulubiona część. Ilość oferowanego śmiecia, jest wprost proporcjonalna do ilości niesamowitych przedmiotów i przepięknych perełek. A to wszystko rozłożone na ziemi na ceratach! Ta część jarmarku ma naprawdę magiczny i niepowtarzalny klimat. Jeśli cokolwiek oglądać, to tam. W pozostałych rejonach zobaczymy to samo, co oferują nam targi i jarmarki w całej Polsce. Tutaj zaś jest magia!
|
Śmiecie. Ciekawa jestem kto to kupuje. |
|
Sprzedać można absolutnie wszystko. |
|
Skrzypce? |
|
Harmonium (Pianino)?! |
|
Tak mnie korciło, żeby jedno kupić... |
4) Stragany z lokalnymi alkoholami, serami z Austrii, japońską herbatą i innymi dziwami. Jeśli dobrze się przyjrzymy, to możemy odkryć naprawdę interesujące i oryginalne stoiska. Na niektórych nawet są lodówki do przechowywanie żywności;-).
5) Ryba...
Więc, jak sami widzicie, warto wpaść do Gdańska, przespacerować się naszymi pięknymi, pełnymi kramów uliczkami (tylko do 18 sierpnia!) i mnie podenerwować. Wybaczę Wam, bo kiedy przyjadę zwiedzać Wasze miasto, zemszczę się okrutnie, popijając zimne drinki, podczas gdy Wy będzie siedzieć w pracy :-D.
Ps. Wybaczcie słabą jakość zdjęć, ale niektórzy sprzedawcy robili złe miny, a nawet krzyczeli na domorosłych fotografów, więc starałam się pstrykać fotki dość subtelnie ;-)
Kolczyki tukany - śliczne!
OdpowiedzUsuń