Planowany termin urlopu: dopiero I połowa września.
Stan finansów: oszczędzamy na urlop w I połowie września.
Cel: oderwać się od rzeczywistości, odpocząć i przeżyć coś pozytywnego.
Decyzja: jedziemy na krótką, jednodniową wycieczkę na pobliskie Kaszuby!Cel: oderwać się od rzeczywistości, odpocząć i przeżyć coś pozytywnego.
I tak właśnie w sobotę rano (czyli o godzinie 10:15 ;-p) po smacznym śniadaniu i obowiązkowym odcinku Dr House'a (Gregory podbił nasz dom niepodzielnie, mimo że przez tyle lat oboje dzielnie się opieraliśmy) wsiadamy do samochodu i ruszamy ku przygodzie.
Do Centrum prowadzi droga przez piękny, wysoki las. Szybko dojeżdżamy do średnio zatłoczonego parkingu, za który niestety trzeba zapłacić 5 zł. Natomiast wstęp do Centrum kosztuje 15 zł od osoby. Do głównych atrakcji należą tu Dom do góry nogami, który rzekomo jest odpowiedzią na komunę i całą resztę zła na tym świecie, najdłuższa deska świata, największy fortepian świata i inne dziwne rzeczy ;-). Generalnie dużo eksponatów jest w rozmiarze XXXXL i odnieśliśmy wrażenie, że właściciel ma w sobie coś z Lorda Farquaada ;-).
Usiłuję złapać równowagę w domu gry nogami. I nie jest to proste! |
Domek hobbita ;-p. W środku palenisko i można sobie samemu usmażyć kiełbaskę. |
Kiedy już się nazwiedzamy, możemy coś zjeść, bo ilość punktów gastronomicznych przeraża. Nas skusił świeży pstrąg (można sobie samemu złowić). Wielbiciele piwa (czyli ja!) chętnie odwiedzą lokalny minibrowar Kaszubska Korona. Chciałam jeszcze wpaść do parku linowego, ale Paweł się bał ;-P.
Piwo o 13 w południe? Na wycieczce wszystko jest dozwolone ;-p |
Cel nr 2: wieża widokowa na Wieżycy
Tego miejsca przedstawiać nikomu nie trzeba. Najwyższy szczyt Kaszub latem przyciąga wszystkie wycieczki szkolne, a zimą wielbicieli narciarstwa. My wpadliśmy tam przy okazji, bo to praktycznie obok Szymbarku. Widok, jak to widok - ładny i milusi, ale cena jest dość wysoka: parking 4 zł, wejście na wieżę widokową 6 zł od osoby (o czym turysta dowiaduje się po 10 minutowym spacerze na górę) - czyli czteroosobowa rodzina za wejście na wieżę widokową zapłaci prawie 30 zł. No ale cóż. Trzeba zarabiać :-).
Widok z Wieżycy |
Cel nr 3: piknik nad jeziorem
Na naszą wycieczkę zabraliśmy ze sobą kosz piknikowy, z nadzieją, że znajdziemy spokojne, ustronne i romantyczne miejsce, by w prywatności rozkoszować się posiłkiem. Taaaa.... Przejechaliśmy się Drogą Kaszubską, którą wszechwiedząca Wikipedia określa jako trasę turystyczną dla zmotoryzowanych. No cóż, jedyne, co mijaliśmy po drodze to ohydne, zatłoczone, pełne wrzaskliwych dzieciaków kąpieliska. Żadnych magicznych polanek, zero odludnych brzegów. W sumie trudno się dziwić, skoro to popularna trasa. Dopiero gdy już traciliśmy nadzieję, na samym końcu ostatniej drogi gruntowej udało nam się znaleźć odludny i piękny fragment brzegu nad Jeziorem Łapalickim. Rozłożyliśmy się na kocu i rozkoszując się otoczeniem urządziliśmy sobie piknik. Możecie zazdrościć!
Jezioro Łapalickie |
Cel nr 4: kąpiel w Raduni
Po drodze do celu nr 5 przejeżdżaliśmy przez Rezerwat Jar Raduni i zafundowaliśmy sobie kąpiel w rzece. Magii i piękna tego miejsca po prostu nie da się opisać. Nawet zdjęcia tego nie oddają. Musi Wam wystarczyć to, że przez pół godziny spędzone nad rzeką byliśmy całkowicie sami i czułam, że zza drzew obserwują mnie driady, a najady szepczą między sobą z pretensją, że zakłócamy ich spokój. Po prostu bajka!
Kąpiel w Raduni to jest to! |
Rezerwat Jar Raduni |
Cel nr 5: kamienne kręgi w Trątkownicy
Ostatnim celem naszej wycieczki miało być cmentarzysko założone przez Gotów w I w n.e. w Trątkownicy. Wszyscy mieszkańcy Pomorza znają choćby ze słyszenia kamienne kręgi w Węsiorach, ale o Trątkownicy chyba mało kto słyszał. W każdym razie my nie słyszeliśmy. A że jestem wielkim fanem historii, tajemnic i kręgów jakichkolwiek, więc udaliśmy się na poszukiwania cmentarzyska. Niestety! Ponad godzinę krążyliśmy między Trątkownicą, a Wyczechowem. Mimo że gmina naprawdę starała się ukryć przed złym turystą drogowskazy, zmniejszając je do rozmiaru xxxs (przydałby się farquaadoqwski kompleks!), zdołaliśmy je dostrzec. Potem pytaliśmy od drogę pana spod sklepu. Sprawdzaliśmy w internecie, jak tam dojechać. Nic nie pomogło. Jedyne co udało się nam zobaczyć, to bocian na polu, którego niestety nasz aparat nie uchwycił :-(.
Gdzie są kręgi?! |
I tak, naładowani pozytywną energią i solidnie zmęczeni wróciliśmy do domu, gdzie czekał na nas pełen pretensji Kot.
Gdzie byliście do cholery?! I po co był Wam ten kosz? |
Jak ja uwielbiam takie wycieczki:)
OdpowiedzUsuńNawet nie wiedziałam, że tyle rzeczy jest do zwiedzenia na Kaszubach. :-)
OdpowiedzUsuńOoo na Kaszubach jest duuuużooo więcej rzeczy do zwiedzenia :) Tylko trzeba mieć czas, którego niestety często mi brakuje ;) Tutaj można sobie poczytać o innych atrakcjach: http://www.pieknekaszuby.pl/turystyka1.html
UsuńMy też w ubiegłym roku się tak wyprawiliśmy. Było świetnie, smakowicie i niemęcząco :)
OdpowiedzUsuńRewelacyjny kosz... my też regularnie raz w roku robimy podobną rundkę po Kaszubach :-)
OdpowiedzUsuńDzięki:)
UsuńDżentelmen nie pije przed 13, dam to chyba nie dotyczy:)
OdpowiedzUsuńSuper jest ten kosz - też od razu zwróciłam na niego uwagę. Można urządzić piknik profesjonalnie:)
Dostaliśmy od znajomych w prezencie ślubnym i to był świetny pomysł :) Jest też bardzo praktyczny, bo dołączono do niego torbę termiczną, która idealnie mieści się do środka :) Dzięki temu zarówno naczynia, jak i jedzenie są w jednym koszu, stabilnie zapakowane.
Usuń