niedziela, 2 czerwca 2013

Być jak Kazimierz Deyna - nostalgiczna i zabawna podróż drogą wspomnień

Rzadko zdarza mi się oglądać polskie filmy. Zazwyczaj są albo tak durne, albo tak dołujące, że po obejrzeniu dzieła naszej rodzimej kinematografii mam ochotę podcinać sobie żyły. Nieliczne wyjątki potwierdzają regułę... Na szczęście ostatnio udało mi się obejrzeć właśnie taki wyjątek. Początkowo nie chciałam Wam nawet o nim pisać. Ot, kolejna bezrefleksyjna wizyta w kinie. Jednak wrażenie gdzieś zostało i zmusiło mnie do polecenia Wam Być jak Kazimierz Deyna. Dlatego piszę o tym filmie z dużym opóźnieniem. Tak dużym, że pewnie Ci, którzy go nie widzieli,  a zachęci ich mój wpis, będą musieli poczekać do wydania na DVD. Albo poradzą sobie w jakiś inny sposób... ;-). Jednak jest to jeden z fajniejszych filmów jakie widziałam w ostatnich tygodniach. Tak, właśnie tak - ten film jest po prostu fajny. Pozytywny, optymistyczny i śmieszny. I wywołuje uśmiech :-). Jedyny jego prawdziwy minus to chyba ten dramatycznie wyretuszowany chłopiec na plakacie...


Film opowiada historię dzieciństwa i młodości Kazika, chłopca, który otrzymał imię na cześć naszego wybitnego piłkarza Kazimierza Deyny. Razem z głównym bohaterem poznajemy, czy też raczej wspominamy polską rzeczywistość lat 70, 80, 90. Spotykamy namiętnie słuchającego radia Wolna Europa dziadka-rewolucjonistę, ojca, który z wiernego członka partii przeobraził się w energicznego biznesmena sprzedającego skarpetki w czasie boomu ekonomicznego lat 90., młodych ludzi pracujących w Anglii na zmywaku i wiele innych smaczków tamtych lat. Przypominamy sobie, jakie ubrania się kiedyś nosiło, co było modne i jak zmieniała się ludzka mentalność. Być jak Kazimierz Deyna wspaniale oddaje klimat co by nie było minionych czasów i za to twórcom należy się ogromny plus. Uwielbiam takie podróże drogą wspomnień :-). Wbrew sugestywnemu tytułowi piłka nożna ma w filmie raczej znaczenie symbolicznego tła, czegoś co dla Polaków było i jest niezmiernie ważne - bez względu na ustrój polityczny, czy też nastroje społeczne. Mimo rewolucyjnych zmian, tym co wszystkich naszych rodaków łączyło była wielka i nie zawsze odwzajemniona miłość do futbolu. Mecze piłkarskie stanowią w filmie element kluczowych wydarzeń w ludzkim życiu - narodzin, ślubów, ale nie są czynnikiem to życie zmieniającym.


Oprócz walorów historyczno-obyczajowych twórcom udało się bardzo ładnie pokazać historię dojrzewania chłopca, który niekoniecznie chce zostać piłkarzem. Pierwsze męskie przyjaźnie, pierwsze miłości, odnajdywanie siebie i swoich pragnień. Niby to wszystko banalne i gdzieś tam już w kinie było, ale scenarzystom Radosławowi Paczosze i Annie Wielczur-Bluszcz udało się przedstawić temat w sposób niesztampowy, lekki i uroczy, a jednocześnie chwytający za serce. Historia dojrzewania Kazika jest bardzo pozytywna i napawająca optymizmem. Uwielbiam takie filmy i powieści, co zresztą już niejednokrotnie podkreślałam.


No i nie można zapomnieć, że Być jak Kazimierz Deyna to przede wszystkim komedia. Bardzo śmieszna komedia, pełna wdzięcznego humoru :-). Nie brakuje tu dosadnych słów i niesubtelnych żartów, ale wszystkie dialogi naprawdę trzymają wysoki poziom i z moich ust nie schodził ani przez chwilę szeroki uśmiech. Szczególnie podobały mi się sceny z treningu piłki nożnej :-).

Jeszcze raz korząc się i bijąc w pierś, że polecam Wam ten film tak późno, serdecznie Was namawiam, żebyście przy najbliższej nadarzającej się okazji obejrzeli tę naprawdę przyzwoitą polską komedię. Choć takie połączenie słów jak przyzwoita, polska i komedia budzi uśmiech politowania, to warto ten film obejrzeć, żeby przekonać się, że nasze kino rozrywkowe też może być ciekawe, wartościowe, a przede wszystkim śmieszne :-).

1 komentarz:

  1. Muszę go obejrzeć !!
    Zapraszam do siebie http://mrrbigger.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Nie wahaj się, napisz co myślisz! Nawet nie wiesz jaką frajdę sprawi nam Twój komentarz :-).

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...