Mamy Nowy
Rok 2013, czas więc na podsumowanie minionego roku. Rok 2012 obfitował w ważne
dla mnie wydarzenia: zdanie egzaminu na prawko, znalezienie ciekawej pracy i
obrona drugiej pracy magisterskiej. Jednak
najwięcej emocji i radości przyniosło mi kilka czerwcowych dni… Tak, ten rok
bez wątpienia należał do EURO!
Moja wielka
przygoda tocząca się w rytmie Azzurro rozpoczyna się w momencie, gdy po
dokonaniu zakupów na mający się odbyć następnego dnia mecz Włochy-Hiszpania
czekałyśmy z siostrą Olą na przystanku na tramwaj. Obie jesteśmy szalonymi fankami Squadra
Azzurra (ja kibicuję im od dziecka, od lat mniej więcej 96-97), więc kiedy
pojawiła się okazja na zakup biletów na ten mecz nie wahałyśmy się ani przez
chwilę. Zadowolone z zakupów czekamy, a tu obok przystanku przejeżdża autokar
Włochów. Zwariowałyśmy i postanowiłyśmy jechać za nimi. Po długim maszerowaniu
dotarłyśmy na stadion, chociaż nawet nie wiedziałyśmy, że właśnie tam
zmierzają. Cierpliwie czekałyśmy około dwie godziny, aż wreszcie wyjeżdżają…
Autokar przejechał powoli jakieś pół metra od nas, wszyscy piłkarze uśmiechnięci,
machają do nas przez okna, a my krzyczymy jak wariatki:) W pamięci utkwiła mi
zwłaszcza twarz uśmiechniętego od ucha do ucha Gigi’ego Buffona.
Następnego
dnia wielki mecz… Na stadionie przedarłyśmy się do sektora włoskiego, żeby
jeszcze lepiej poczuć atmosferę tego widowiska i kibicować wśród przyjaciół. Nasz
gorący doping spotkał się z zachwytem Włochów. Poznałyśmy m.in. Lucę i Mario,
którzy zaprosili nas na mecz Włochy-Chorwacja do Poznania, ponieważ zwolniły
im się dwa bilety. Byłam pełna wątpliwości, bo kto oddałby bilety na Euro za
darmo? Nie traktujemy tej propozycji na poważnie...ale wszystko jest możliwe:)
Mecz był
niezwykłym przeżyciem, zobaczyć jak gra drużyna, której kibicuje się przed TV od
dziecka… to po prostu bezcenne…
Po
ostatnim gwizdku, zamiast grzecznie opuścić stadion wraz ze wszystkimi
kibicami, zmierzamy z Olą w drugą stronę, do miejsca skąd odjeżdżają autokary
zawodników. Wychylamy się przez balustradę, a Azzurri oczywiście tam są!
Machamy do nich, wykrzykujemy ich imiona, a oni odpowiadają nam uśmiechami.
Słynny Super Mario Balotelli pozuje nam do zdjęć:) Czy to się działo naprawdę?!
Poznani
na stadionie Włosi odzywają się i ponawiają zaproszenie. Szybka decyzja –
jedziemy! Szczęśliwym zbiegiem okoliczności znalazłyśmy dwóch kompanów podróży.
Jesteśmy
w Poznaniu, wkraczamy na Stary Rynek, a tu totalne szaleństwo. Mnóstwo kibiców
włoskich i chorwackich podchodzi do nas i prosi o wspólne zdjęcia. Czujemy się
jak prawdziwe gwiazdy;)
Spotykamy
Lucę i Mario, idziemy razem na stadion, wspólnie kibicujemy i bawimy się na
meczu. Atmosfera jest rewelacyjna. W przerwie meczu podchodzi do nas grupka
Włochów, mówią, że pamiętają nas z Gdańska i mogą nam oddać bilety na mecz
Włochy-Irlandia po okazyjnej cenie. To chyba za dużo szczęścia naraz… ale
oczywiście przystajemy na tę propozycję z radością, bo kiedy znowu uda się nam zobaczyć naszych Azzurrich na żywo?
Na
ostatni mecz Włochów w fazie grupowej wybrałyśmy się z siostrą same. Ten mecz
był szczególny, ponieważ zakończył się zwycięstwem Italii i awansem do ćwierćfinału.
Mogłyśmy więc po raz pierwszy świętować triumf Squadra Azzurra. Ogromne
wrażenie wywarli na nas również kibice z Irlandii. Chociaż przegrywali, kibicowali do końca, pięknie śpiewali, a po meczu nam gratulowali.
Wisienką
na torcie było pojawienie się na oficjalnej stronie Włoskiego Związku Piłki
Nożnej artykułu o mnie i o mojej siostrze Oli – będącego podziękowaniem za
nasze gorące kibicowanie Azzurrim.
Do dziś
trudno mi uwierzyć, że to wszystko wydarzyło się naprawdę. Lecz marzenia mają
to do siebie, że czasem się spełniają:)
Dlatego w
Nowym Roku życzę Wam właśnie spełnienia marzeń! Zachęcam też do inwestowania we
wspomnienia, bo to w naszych czasach wydaje się jedyną bezpieczną inwestycją,
która z pewnością będzie procentować:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Nie wahaj się, napisz co myślisz! Nawet nie wiesz jaką frajdę sprawi nam Twój komentarz :-).