sobota, 19 października 2013

O tym, z czego zrezygnowałam i dlaczego mi z tym dobrze



Tak to już jest, że często narzekamy, jak ogromnie jesteśmy zajęci. Chcielibyśmy robić różne rzeczy, ale... kiedy? Pamiętacie jak o tym pisałam parę miesięcy temu? No właśnie ;-). Ostatnio udaje mi się znaleźć czas na coraz więcej spraw i z tygodnia na tydzień staję się coraz bardziej zajętą kobietą. Zdecydowanie cierpi na tym blog, ale może niedługo uda mi się wyjść na prostą ;-). Czasu (prawie) nie marnuję, zajmuję się sprawami produktywnymi. Dlatego też dziś przygotowałam dla Was kolejny wpis o organizowaniu i planowaniu czasu. Będzie jednak bardziej osobiście, bo opowiem Wam o zajęciach i przyjemnościach, z których zrezygnowałam, żeby realizować się w tym, co mnie rozwija i najbardziej interesuje. Organizacja i spędzanie czasu jest kwestią wyboru. Na to, co ważne zawsze powinniśmy znaleźć chwilę. Trzeba się tylko postarać ;-). Oto pięć rzeczy, z których (prawie) całkowicie zrezygnowałam w imię spraw wartościowych:

1. Oglądanie telewizji. Nie wiem, co leci na TVN-ie, nie znam zawiłych losów bohaterów Klanu i Mody na sukces. Ale nie zawsze tak było. Pamiętam okresy, w których wracałam do domu i odpalałam telewizor tuż po zrzuceniu płaszcza. Oglądałam byle co i byle jak. Pewnego dnia powiedziałam: dość! I nie jest tak, że nie mam telewizora. Bo mam. I nawet go włączam czasami. A dokładnie wtedy, kiedy oglądam sport (a mam wiele ulubionych dyscyplin na czele z siatkówką i podnoszeniem ciężarów), film dokumentalny albo kiedy mam godzinę zwyrola (wówczas leci TVNStyle i programy o dietach i celebrytach!). Zawsze jest to jednak świadomy wybór i nie zdarza się częściej niż dwa razy w tygodniu. Nawet nie wiecie, ile dzięki temu zaoszczędziłam czasu :)



2. Polityka. Nie ogarniam polskiej sceny politycznej i jestem z tego na swój sposób dumna. Niektórzy uważają, że to siara i wstyd, ale ja wiem swoje. Właściwie zawsze interesowałam się bieżącą sytuacją i nadal tak jest, ale ograniczam to do przyswojenia suchych faktów i obejrzenia wiadomości. Nie śledzę dysput, debat, kłótni i awantur. Nie słucham audycji politycznych i programowo nie czytam gazet o polityce. Kiedyś było inaczej, czytywałam kilka tygodników, a TVN24 śledziłam namiętnie. Dlaczego się zmieniło? Otóż, media (prawicowe, lewicowe, centrowe, każde) podają nam zafałszowany, czy też jak kto woli podkoloryzowany, obraz rzeczywistości. Doskonale zdaję sobie sprawę, że każdy fakt można przedstawić w sposób niby-obiektywny, używając odpowiednich słów, zdjęć, muzyki. I wszyscy tak robią. A skoro prawda jest zakopana głęboko pod warstwą manipulacji, ja mam to w dupie i nie będę marnowała swojego czasu. Poza tym, poziom polskiej sceny politycznej jest... no niski jest. Podsumowując: jestem (prawie) apolityczna. I dobrze mi z tym.

3. Strojenie się. Nie martwcie się. Nie chodzę tylko w dżinsach i swetrze. Ale na przygotowanie stroju na następny dzień poświęcam maksymalnie 15 minut (z prasowaniem). Kiedyś zajmowało mi to znacznie więcej czasu. Wybierałam, grzebałam, zastanawiałam się. Cała szafa ciuchów, a ja nie mam co na siebie włożyć. Teraz, kiedy pozbyłam się dużej ilości ubrań, moja garderoba to kilkanaście zestawów, które noszę wymiennie. Super wygodne. Może niekoniecznie super modne, bo nie zawracam sobie głowy najnowszymi trendami, ale za to coraz lepiej zgrane z moją osobowością, figurą i potrzebami. I serio. Każdego dnia zyskałam jakieś 20 minut czasu ekstra :-D.

4. Czytanie babskich gazet. Bo w nich bzdury piszą ;-) No dobra, może nie we wszystkich. Ale nie interesują mnie wyznania jakiejś aktorki (której zupełnie nie kojarzę, bo nie oglądam telewizji), plotki, milion sposobów na piękną cerę, najnowsza dieta cud polegająca na jedzeniu co piętnaście minut porcji wielkości paznokcia (siriusli kiedyś coś takiego przeczytałam, tylko nie pamiętam, w którym piśmie ;-P) i modowe trendy. Faktem jest, że kobiecą prasę z powodzeniem zastępuje mi internet. No ale właśnie dlatego: po co dublować? Skoro na moich ulubionych blogach i portalach mogę poczytać rzeczy na równie dobrym poziomie (albo i wyższym) co w prasie kolorowej, to po co mam jeszcze spędzać tę godzinę na przeglądaniu czasopisma? Wolę w tym czasie... napisać coś na bloga ;-).


Źródło: www.weheartit.com
5. Granie w gry komputerowe. To jest coś, co uwielbiałam. W dawnych czasach, kiedy czas wolny był czymś normalnym, a nie chwilą siłą wyrwaną codzienności, potrafiłam spędzać długie godziny podbijając świat w Civilisation i urządzając mieszkanie moim Simom. Jednak niestety! Gry komputerowe mnie nie rozwijały (albo rozwijały w bardzo niewielkim stopniu). Zrezygnowałam z nich. Teraz, kiedy mam wolny wieczór, wolę poczytać książkę, obejrzeć film albo dobry serial, wypróbować nowy przepis albo iść pobiegać. Czasem robię wyjątek dla oldskulowych gierek w stylu Pacmana (mam ściągnięty na komórkę) ;-). Lecz dzieje się to krótko i sporadycznie.

Wszystkie te rzeczy sprawiały mi przyjemność. No i wiadomo. To nie jest tak, że już nigdy nie obejrzę telewizji ani nie przeczytam babskiej gazety. Tylko że teraz, kiedy oglądam serial, jest to sytuacja wyjątkowa, a nie cotygodniowy (albo co gorsza codzienny) rytuał. Co mi to dało? Dzięki temu, że staram się rezygnować z mało produktywnych czynności, jestem oczytana, coraz lepiej znam się na kinie, świetnie gotuję i rozwijam się zawodowo nadal się ucząc i uczęszczając do szkoły. A do tego znajduję czas na naprawdę epickie rzeczy, które wspominam miesiącami (jak np. nasz piknik nad jeziorem, całonocny poker albo cudowne wyjścia z przyjaciółmi). 


Źródło: www.weheartit.com
I żeby nie było, że jestem taka święta, przyznam się, że jeszcze długa droga przede mną ;-). Muszę m.in. wyrugować nadużywanie internetu i nauczyć się mówić stop po pierwszym odcinku serialu, a nie po piątym. 

A Wy? Czy zrezygnowaliście kiedyś z czegoś, a jeśli tak co Wam to dało?

15 komentarzy:

  1. Trochę jak ja: polityków nie słucham bo mnie denerwują ( chociaż kiedyś, z racji studiów politologicznych czytałam i oglądałam wszystko) teraz ograniczam się do tego by wiedzieć co się dzieje, telewizji prawie nie oglądam bo nie lubię, a gry komputerowe to dla mnie czarna magia :) I czasu jest dużo więcej :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Przybij piątkę, też zrezygnowałam z wszystkich tych rzeczy:)
    Czasem jest śmiesznie jak w towarzystwie ktoś odnosi się do tego, co leci aktualnie w TV, a potem robi na mnie wielkie oczy: 'nie widziaaałaś teegooo?'
    Z czasozabijaczy jednak nadużywam nadal internetu i widzę niewielkie szanse wyleczenia

    OdpowiedzUsuń
  3. Telewizor widzę na oczy tylko u rodziców. Trzy lata bez czarnego pudła i jeszcze żyję. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. U mnie te czaso-pochłaniacze całkowicie wyparł internet. TV nie oglądam od ponad dwóch lat, gazety czytam bardzo wybiórczo, tzn. kupuję czasami Twój Styl, ale ciągle przyłapuję się na tym, że ląduje w makulaturze nieprzeczytany...
    Polityką nigdy się nie interesowałam, w gry nie grałam (chyba że fazami w simsy - 3 dni niemal bez przerwy, potem 3 lata przerwy ;)). Stroić się rzadko mam okazję ;).
    Ale mi dużo czasu pochłania internet, niekoniecznie wartościowe rzeczy. I z tym staram się walczyć :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Walka z internetem jest najtrudniejsza, bo to jednak dla wielu z nas codzienne narzędzie pracy i rozwijania pasji. Żeby wypośrodkować to co wartościowe, od chłamu potrzeba niestety dużo czasu i samozaparcia.

      Usuń
  5. telewizji nie oglądam od 6lat, polecam polecam! :)

    OdpowiedzUsuń
  6. ja lubię na sen odpalić jakiś bez stresowy serialik, ale najgłupsza strata czasu, jak dla mnie to gry komputerowe :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też nie mówię serialom definitywnego nie ;) Tylko staram się unikać gapienia się bez sensu na głupie, nieinteresujące mnie programy.

      Usuń
  7. Mam telewizor w pokoju, ale włączam go naprawdę rzadko, jakoś po prostu nie potrzebuję, chociaż kiedyś tak jak mówisz i u mnie leciały wszystkie seriale po kolei. Na to miejsce "wszedł" internet, ale obecnie i na niego mam coraz mniej czasu, całe dnie poza domem, a później już mi się nie chce nawet go włączać. Gazet daaawno też nie kupuję już i więcej czasu się pojawia ;))

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja powoli zaczynam rezygnować z kobiecych czasopism, chociaż czasami potrafi skusić mnie wyjątkowo ładna okładka ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie bardziej niż okładki kuszą tytuły, ale staram się powstrzymywać ;)

      Usuń
  9. Ja zrezygnowałam z czytania babskich gazet, bo w każdej piszą to samo :P A jak coś z babskiego świata mnie interesuje to mam internet :D
    TV ograniczam do minimum. Czasami późną nocą puszczają jakieś fajne filmy mimo wszystko.
    Polityka i gierki nigdy mnie nie interesowały. Co prawda raz grałam nie przerwanie w the sims chyba około 10h, ale to był jednorazowy wybryk :P
    A stroić się lubię. Nie tracę na to dużo czasu :)

    OdpowiedzUsuń

Nie wahaj się, napisz co myślisz! Nawet nie wiesz jaką frajdę sprawi nam Twój komentarz :-).

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...