niedziela, 11 sierpnia 2013

Warto przeczytać: Chustka


Była sobie Joanna: trzydzieści parę lat, pięcioletni synek, własna firma. Właśnie poznała miłość swojego życia. I dowiedziała się, że ma złośliwy nowotwór. Taki nowotwór, który nie daje jej wielkich szans. Właściwie nie daje prawie żadnych. Dziewczyna zakłada bloga, pod pseudonimem Chustka. Dla swojego synka, dla siebie. W krótkim czasie blog zdobywa dużą popularność. Joanna walczy z rakiem przez dwa lata i jednocześnie cały czas pisze. Walkę przegrywa. I o tym właśnie jest ta książka.

Na wstępie muszę odpowiedzieć na pytanie jak to się stało, że ja - królowa hipochondryków i paranoików, unikająca jak diabeł święconej wody wszelkich historii z chorobami w tle - sięgnęłam po taką książkę? Otóż zupełnie przypadkowo. O blogu Chustki nigdy nie słyszałam (ze wskazanych powyżej względów) i natknęłam się na recenzję jej książki przeglądając inne blogi. Z ciekawości weszłam na jej stronę i wsiąkłam. Jeszcze tego samego dnia poleciałam do Empiku i pochłonęłam Chustkę błyskawicznie. Co mnie tak urzekło? Język i sposób pisania Joanny. Świetny, dowcipny styl, szczerość i bezkompromisowość. Osobowość autorki. No i temat. Trudny, bolesny, smutny. Dający do myślenia.

Książka mną wstrząsnęła. Nie tylko dlatego, że to historia choroby młodej kobiety. Nie tylko dlatego, że z góry wiemy, że jest to historia przegrana. Nie. Powaliło mnie to, jak bardzo Chustka demitologizuje chorobę. Pokazuje nam normalną dziewczynę, która pisze to co myśli. Często, oj często, się z nią nie zgadzałam, myślałam sobie co ta Chustka wypisuje?!. Bo Joanna nie była świętą męczennicą, tylko walczącą o każdą chwilę dziewczyną. Matką. Człowiekiem popełniającym błędy, czasem ponoszonym przez emocje. Piękne też było to, jak starała sobie radzić z bólem i strachem. I to jak uczyła się korzystać z życia, czerpać z niego garściami, mimo przeciwności. Dziękuję też za przypomnienie mi o tym jak wspaniała i poruszająca potrafi być poezja. 

Zachęcam Was po sięgnięcia po Chustkę. I to w wersji papierowej. Można oczywiście przeczytać bloga, ale po pierwsze kupując książkę wspieramy założoną przez męża Joanny fundację, po drugie warto ją mieć na półce, po trzecie jest pięknie wydana - okładka ma pełen życia i optymizmu kolor pomarańczowy. Ciekawostkę stanowi też brak numeracji stron. Czytając nie wiemy na jakiej stronie jesteśmy, ile nam ich jeszcze zostało do końca. Miało to zapewne na celu oddanie blogowego charakteru Chustki. Dla mnie jednak stało się symbolem skupienia na danej chwili, korzystania z niej, niewybiegania myślami naprzód. Koncentracji na rzeczywistości i pięknie chwili, którą Joanna tak afirmowała.


Uczmy się doceniać życie i to co nam daje. Uśmiechajmy się częściej. Pomagajmy chorym - niech każdy, kto to przeczytał wpłaci choćby parę złotych na Fundację Chustka.  Róbmy regularne badania i nie ignorujmy tego co dzieje się z naszym zdrowiem. 

2 komentarze:

  1. Już sama Twoja recenzja wywołuje u mnie smutek, więc chyba jeszcze się powstrzymam przed przeczytaniem. Tym bardziej że podobnie jak Ty trochę zbyt paranoicznie myślę o swoim zdrowiu

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No jest to smutna książka, ale też wiele można się z niej nauczyć, więc mimo to gorąco ją polecam.

      Usuń

Nie wahaj się, napisz co myślisz! Nawet nie wiesz jaką frajdę sprawi nam Twój komentarz :-).

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...